Szkoła Utopii Marka i Marcina Chlandy. Opuszczony budynek szkoły Technikum Elektrycznego na osiedlu Szkolnym w Nowej Hucie. 700 m2, 450 dni
Recenzja Wiktorii z klasy VII LO: Porównałam wystawę do mózgu całego budynku. Do miejsca, w którym wszystko się odbywa, wszystko ożywa. Które ciężko jest poznać i odkryć, patrząc na Szkołę z zewnątrz. Pomyślałam też, że podobnie wygląda to z człowiekiem: żeby kogoś poznać, musimy zajrzeć do środka. Oprócz tego poczułam się wśród wystawy jak obca, która nie zdaje sobie sprawy z rzeczywistości. Jakby cały otaczający mnie świat był tylko maską dla tego właściwego, w głębi każdego umysłu.
Szkoła Utopii, to rodzaj specyficznego bytu. Styl pracy w Szkole zdradza zarówno coś z laboratoryjnego site-specific jak i dopracowanego Gesmatkunstwerku.
Coś, co łączy w sobie zarówno parateatralną ekspresję, wizualność scenografii, choreograficzne wyczucie ciała i strukturę dramatu.
To przede wszystkim proces. Rozłożony w czasie. Rozgrywający się niemal w zwolnionym tempie. Mrówczy i żmudny. Miętolony i wywracany na wszelkie możliwe strony. Prace trwały ponad rok. W tym czasie szkoła zmieniała się, rozrastała się, mutowała, żyła własnym życiem. (…)
Mój sposób pracy polega na długotrwałych procesach (…)
pracownia gimnastyczno-choreograficzna
pracownia historii i religii
(…) Szkoła, wszelka szkoła określa ramy tego, co wolno nam uznać za zrozumiałe a co nie. Pięknie. Jednocześnie obserwujemy, iż można żyć i NIE WIEDZIEĆ oraz NIE ROZUMIEĆ, nic nie tracąc z jakości życia. To jednak wersja niekanoniczna, nawet nie apokryf. Jako nauczyciel przyjmij wersję standardową: zasady programowe, przedmioty w szkole to czarne skrzynki. Masz nauczać (siebie?) sposobów, metod, trików rozkminiania skrzynek. Chodzi o ciągłą akrobatykę. No i o nieustanny przeciąg interpretacyjny.
Tu mogłyby odbywać się lekcje.
sala przyrody
(…) Z nadużywanym pojęciem „projektu” Szkołę niewiele łączy, w zasadzie niemal wszystko ją od tego pojęcia dzieli. Gdybym jednak powiedział tak: mamy tu wyraźnie zarysowaną sytuację to, będąc przede wszystkim rysownikiem, od razu mamy odniesienie do „disegno interno” i „disegno externo” czyli do źródłowo pojmowanego rysowania/projektowania. Nieco starego, renesansowego.
(…) Z nadużywanym pojęciem „projektu” Szkołę niewiele łączy, w zasadzie niemal wszystko ją od tego pojęcia dzieli. Gdybym jednak powiedział tak: mamy tu wyraźnie zarysowaną sytuację to, będąc przede wszystkim rysownikiem, od razu mamy odniesienie do „disegno interno” i „disegno externo” czyli do źródłowo pojmowanego rysowania/projektowania. Nieco starego, renesansowego.
stołówka
(…) Pracuję nad odwarunkowaniem. Nauczyciel decyduje, co będzie zrozumiałe, odrzuca lub tropi interpretacje, tropi bełkot. Jednak, aby problematyka była łatwo przyswajalna, nie może być zaprezentowana w całkiem nowy sposób. Derrida mówi o rzeczach znanych od początku świata, ale w taki sposób, że wyłania się z tego zupełnie nowe myślenie o pięknie, dobru, wierze… O Cezannie. Dla wielu to niezrozumiałe, bo wychodzi poza format, bo nie dają sobie czasu. Ja sam często czytam teksty bez zrozumienia, nie znaczy to wcale, że nie zaprzyjaźniam się z autorem.
kibel
pracownia prób Sądu Ostatecznego
Moja socjalizacja szkoły weszła w fazę strzelistą: Teraz z Marcinem będziemy pracować nad staroświeckim tematem przedstawienia wiary w Ostateczną Sprawiedliwość, którą wymierza Stwórca. W przełożeniu na „gramatykę” szkoły, z jej dyrektorem, systemem ocen no i kupą fikcji, które stają się wyraźne wizualnie. Trzeba będzie pożenić zabawę z apokaliptyką.
Scena dla animacji rachityków, zrobionych z kabla pięciożyłowego, wyrastającego z butów, przeistoczyła się w salę Prób Sądu Ostatecznego.
(…) robota stanęła, potrzebuję więcej kabla pięciożyłowego. Pan Kazimierz (senior): „nie ma takiej opcji, najpierw zlecenie, później zgoda dyrektora, później księgowa, ale kasa jest pusta, nie ma takiej opcji”. Po tygodniu pan Kazimierz (senior) przytachał opcję: 100 metrów bieżących kabla.
(…) medialność (w znaczeniu użytych sposobów i technik) nie jest specjalnie wyszukana, środki są zwyczajne. W zasadzie nie nastawione na końcowy efekt lecz na efektywność procesu. Inaczej mówiąc, środki, techniki, procedery były i są dobierane praktycznie, ze względu na to, czy „wykonują swoją pracę, czy nie”.
sala matury
Stymulacja idzie po linii oporu, a nie po linii „rozumiem/nie rozumiem”, ani tym bardziej „podoba mi się/nie podoba”. To, co niezrozumiałe nie jest wpisane w bezpieczną sieć zależności, to motor działania.
„Zauważyliście pewnie, że spuszczony ze smyczy pies myśliwski nie biegnie prosto, ale z nosem przy ziemi kluczy to w jedną stronę, to w drugą stronę. Tropicielem jest Duch Święty. Przychodzi – nie wiesz skąd, i ulatuje – nie wiesz dokąd”. Te słowa poety, księdza Jakuba Demla, sugerują sposoby działania.
(…) Obecnie, dla potrzeb informacyjnych, do Szkoły została przyklejona etykieta „instalacji interaktywnej”. Z kolei, strażak sprawdzający „drożność dróg ewakuacyjnych” widzów na okoliczność jakiegokolwiek zagrożenia, spytał mnie, gdzie na tym piętrze odbędzie się ten spektakl.
Pejzażu wewnętrznego szkoły nie ugryziemy – pozostaje podążać za własnym pejzażem. Nauczyciel we mnie perswaduje uczniowi, którym nadal jestem: szukaj spójności, walcz o jedność formy i treści, nowoczesność jej potrzebuje. Patrzę na tego siwego i myślę: wal się z tą swoją jednością, spójnością, z tym zramolałym postulatem koherencji. Za oknem kończą się matury.
Pejzażu wewnętrznego szkoły nie ugryziemy – pozostaje podążać za własnym pejzażem. Nauczyciel we mnie perswaduje uczniowi, którym nadal jestem: szukaj spójności, walcz o jedność formy i treści, nowoczesność jej potrzebuje. Patrzę na tego siwego i myślę: wal się z tą swoją jednością, spójnością, z tym zramolałym postulatem koherencji. Za oknem kończą się matury.
Na końcu korytarza stoi ludzik przed wielkim, jak na jego wzrost, lustrem, za nim las zrobiony z gałęzi, przed nim, z boku, otwarte drzwi do pracowni prób sądu ostatecznego. Czy właśnie z niej wyszedł, czy dopiero wejdzie? Czy to ostatnia przymiarka w garderobie, przygotowanie do próby? Paru przedstawicieli jego “rodziny” bierze już udział w apokaliptycznym korowodzie, kilku padło i leży na podłodze, paru powieszono. Spotkamy ich też w pracowni historii i religii po drugiej stronie korytarza, gdzie występują w roli treserów czy zaklinaczy wielkich, żółto świecących żarówek.
Szkoła Utopii to kolejna wieloczęściowa, wielogatunkowa kompozycja Marka Chlandy, zbudowana z rysunków, figur, obiektów, tekstów, dźwięków i filmów, związana ściśle z miejscem, czerpiąca z niego tematy i energię, rozwijająca się, zmieniająca swą postać w czasie – ani wystawa, ani instalacja, tylko coś, co można by najbliżej określić jako teatr stacyjny, forma stosowana w średniowiecznych misteriach. Ludziki należą do trupy “aktorów” w inscenizacjach Chlandy, obok nich grają tu powtarzające się znaki-motywy, jak obrazy mózgu, linia Wisły, meandry, labirynty, czy zmięty papier odegrany przez głównego aktora, przez sam “Rysunek” występujący w wielu rolach: jako nośnik znaczeń, wydarzenie, działanie, pars pro toto, hipostaza sztuki. W Szkole Utopii dołączyły do trupy postacie bez głowy, ukształtowane z plastikowych worków.
Każda z sal szkoły to kolejny akt stacyjnego spektaklu, po którym widz-wędrowiec przechadza się jak po ogrodzie, po pokojach pałacu, jak po budynku dawnej ars memoriae, w którym rozlokowano rzeczy ważne do zapamiętania. Sam wybiera kolejność oglądania scen, sam musi odnaleźć zawarte w nich opowieści, nie zapominając, że są to obrazy, zbudowane z formy i emocji, zmieniające się wraz z punktem widzenia. Stara szkolna metoda, belferska, może być w tej wędrówce znowu przydatna: opowiedzieć to, co się widzi, co się czyta, jeszcze raz, własnymi słowami.
© 2020 lab-kopernika. All rights reserved.