Studia, Listy do Williama
zima 2004
Drogi Williamie,
Pan Deville, zarządca sklepu z lampami na Strandzie, słyszy Twoje słowa: tylko Rzeczy Mentalne są Realne; Nikt nie wie gdzie zamieszkuje to co jest nazywane cielesnym. To co cielesne jest zwodnicze, jego Istnienie jest Oszustwem.
Oczywiście, „nadrzędna rola umysłu” musi marginalizować cielesność. Jednakże cielesność, odwalająca od zawsze i bez przerwy czarną robotę historii, nie jest ułudą. Bywa kulą u głowy.
Wiosną 1825 roku pan Deville sporządza odlew Twojej głowy.
Wierzy, iż z rysów twarzy oraz kształtu czaszki może wyczytać właściwości umysłowe i psychiczne. Stawia odlew na półce mówiąc: oto przykład zdolności imaginatywnych. Kolejny frenolog – amator, który dostał kręćka.
Tymczasem jesteśmy ciałem półfantastycznym. Nasza ręka ma dwa krańce. Pierwszy, wiadomo, określa praca, uczynki, szukanie miejsc i pokazywanie dróg. Drugi kraniec ledwo widać. Ma wiele z wulkanicznego snu; zwija się i rozwija.
Trudna sztuka kontemplacji w „ruchu i odpocznieniu” pozwala niekiedy wkłuć się w którąś z niezliczonych arterii niezmiennie pulsujących na drugim krańcu. Jedno z ćwiczeń dyscyplinujących ciało półfantastyczne zaleca oddalanie wizerunku, nad którym ślęczymy, tak aby stał się częścią układu obserwowanego a nie obserwatora.
Ściskam dłoń,
M.
Studium grawitacji, 2004 akryl na płótnie 41 x 33 cm (x3)
wiosna 2004
Drogi Williamie,
Jesienią 1807 Twoja żona powiedziała Seymourowi Kirkutowi: Pan Blake nieczęsto dotrzymuje mi towarzystwa, wciąż przebywa w Raju.
Zajmowaliście wówczas dwa pokoje przy South Molton Street 17. 26,65 m2 oraz 14,44 m2.
Na marginesie „Dyskursów” sir Joshui Reynoldsa zanotowałeś: Reynolds: wszelako owa skłonność do abstrakcji… jest ogromną zaletą umysłu ludzkiego i powodem do dumy.
Blake: uogólniają idioci. Jedynie uszczegółowienie jest coś warte.
Konkrety anatomiczne: waż mający dwie łapy lwa i dwie orła; Babilon, 2900 p.n.e., bryła aluminium będąca w połowie sarną, w połowie lisem; Pecos, 1989.
Rysunek, rzeźba, malowidło zawierają zakodowane informacje o poprzednim rysunku, rzeźbie, malowidle. Obraz jest pojęciem czasownikowym. Zamykamy oczy na tysiąc, dwieście lat. Na rok. Otwieramy i widzimy jak duch oraz litera rysunku, rzeźby, malowidła przesunęły się z jednych terenów na drugie.
Konkrety sytuacyjne: król depcze ciało zabitego wroga; Babilon 2270 p.n.e., żołnierz lży więźnia; Abu Ghraib, 2004.
Królestwo, raj, artysta, abstrakcja, wojna, ogół, przemoc, szczegół, uśmiech – ciągła noc nowego pod słońcem. Monotonne stuk-puk, ponure pif-paf.
Według Petera Ackroyda jesteś antynomistą. (Antynomizm – herezja, w myśl której zbawienie daje sama wiara, z pominięciem nauk moralnych Kościoła).
Słowa Losa, Twoje słowa: my business is to create, w przekładzie na polski mogą znaczyć: moim zadaniem jest tworzyć, albo moim rzemiosłem jest twórczość, albo moim interesem jest twórczość.
Pytasz: które znaczenie wybieram?
Gdybym zajmował się twórczością wybrałbym ostatnie.
Serdecznie pozdrawiam,
M.
Studium równowagi, 2005 akryl na płótnie 35 x 27 cm, 30 x 24 cm (x3)
Studium równowagi, 2005 akryl na płótnie 30 x 24 cm (x2), 35 x 27 cm
lato 2004
Williamie,
Rankiem 22-go grudnia 2003 wypowiadam głośno słowo „kosmossss” i wsłuchując się w syk ostatniego s zaczynam rysować bezgłową postać z wyciągniętym ramieniem, w białym kitlu. W Wigilię wpraszają się inne postacie. Zajmują miejsca i czynią gesty. Ustalają fabułę ceremonii.
Nadal szukam odpowiedzi na pytanie: kim (czym) jest niedostrzegalny nexus ustalający związki między wizerunkami.
Podczas ciepłej jesieni 1898 roku histolog Ramon y Cajal rozpoczyna naukę rysunku. Tak jak wszyscy początkujący odrysowuje to co widzi. Model, który kopiuje jest szczególny i trudny. Są to pajęczyny tkanki mózgowej widzianej pod mikroskopem. Setki esów – floresów, węzłów ołówkowych i atramentowych supłów. Długi proces. Na koniec, z rysowania, dedukuje niewidzialny obraz struktury neuronu. Uznaje, iż neuron stanowi odrębną komorkę o ściśle określonych granicach. Pozostaje znaleźć nexus – obraz współpracy między neuronami.
Około 1820 roku.
Narysowane: para, młodzieniec i dziewczyna, pomiędzy nimi, w małym prostokącie wizerunek z trzema postaciami, w tle alkowa z łóżkiem.
Para pochyla głowy, dziewczyna krzyżuje ręce na piersiach. Z oczu młodzieńca, skierowanych ku górze rysunku, biegnie (nienarysowany) promień.
Dziewczyna, patrząc w dół, śle (nienarysowany) promień po przekątnej rysunku.
Promienie się nie przecinają, nie przechodzą przez wizerunek pokoju.
Para – pierwszy plan/czas rysunku odsyła do drugiego planu/czasu. Do pokoju z trójcą. Odsyła = fabularyzuje. Verley albo Linnel nazwali Twoje przedstawienie: Wizjonerskie głowy Jozefa i Marii oraz pokój, w którym się ukazali.
Niewidzialność jest rzeczownikiem. Tak jak nexus.
Pozdrawiam,
M.
Studium ceremonii, 2004 akryl na płótnie 46 x 38 cm (x2)
Studium uśmiechu, 2004 akryl na płótnie 35 x 27 cm (x2)
Studium synapsy, 2004 akryl na płótnie 35 x 27 cm (x2)
Studium synapsy, 2004 akryl na płótnie 35 x 27 cm (x2)
jesień 2004
Drogi Williamie,
Ze zdarzenia, które opisałeś tak:
„Miłość nie szuka nigdy siebie
Ani o siebie ma staranie;
Miłowanemu tworzy niebo
I tam, gdzie piekieł są otchłanie.”
Tę pieśń śpiewała gruda gliny
Deptana bydła racicami;
Lecz ze strumienia kamyk mały
Tymi zaćwierkał jej słowami:
„Jedynie siebie miłość szuka;
Dla swego szczęścia i rozkoszy
Miłowanego spętać pragnie;
Wbrew niemu mury piekieł wznosi”
próbuję wyłuskać elementy przejrzystej ekspozycji, poza duchem i śmiechem czasu.
Oto co widzę: opadanie słów/głosów w materii (czy materia bezpowrotnie je pochłania, czy raczej je kumuluje a później oddaje. Może tak i tak).
czeluście płci + relikwie zatrzymania (co z nimi, co z przemijaniem).
halucynogenność spotkania myśli z obrazem (ołówka z papierem, pędzla z farba i płótnem)
Pozdrowienia dla Cathedron
M.
Studium czeluści, 2004 akryl na płótnie 40 x 30 cm (x3)
wiosna 2005
Williamie,
W 1810 roku rysujesz kolejną wersję Ostatecznego Widowiska. Wyraża je precyzyjny układ ruchów i postaw wielu ciał oraz dwa owale, górny i dolny, ustanawiające centralną oś. Otwarty, górny owal zajmuje Sądzia Promienisty; dolny, zasklepiony, zajmuje Diabeł Stróż o siedmiu głowach.
Lewostronne ciała wznoszą się, prawostronne opadają. Płynne gesty lewostronnych sugerują radość. Łączą je gesty przyjaźni. To zbawieni. Prawostronni nurkują, spadają głowami w dół. To potępieni. W ramach hierarchicznej choreografii Twój ołówek konspiruje małe zdarzenia. Choćby to dokarmianie potępionych (prawy, środkowy margines papieru).
W rysunku dostrzegam również inny porządek. Obraz pola magnetycznego + -, jak również zapis powstawania stalagmitów i stalaktytów ze źródłową osią od stalagma u góry do stalaktos u dołu.
A może narysowałeś Ostateczne Otwarcie?
Zimą 1942 roku w obozie przy ulicy Janowskiej we Lwowie stoją obok siebie: sześciu żołnierzy niemieckich i dwudziestukilku muzyków żydowskich. Pierwsi stoją w małym kręgu, drudzy w szerokim okręgu, z dyrygentem i solistą pośrodku. Dyrygent jest w jasnym fartuchu. Oba narody, niemiecki i żydowski cenią i lubią muzykę.
Ale wówczas, w tamtych latach, co innego je połączyło. Otóż w głowach sporej grupy Niemców (ilu ich było nie wiadomo) zrodził się pomysł aby wszystkich Żydów wykluczyć z Królestwa Dźwięku i przetworzyć ich zmysły w tuman kurzu.
Pomysł ten nazwano Ostatecznym Rozwiązaniem.
Pozdrawiam,
M.
Studium bezdźwięczności, 2005 akryl na płótnie 55 x 38 cm (x3)
Studium ukrytych liczb, 2004 akryl na płótnie 35 x 27 cm (x3)
Studium zaśnięcia, 2005, akryl na płótnie 46 x 38 cm, 30 x 24 cm, 46 x 38 cm (x2)
lato 2005
Drogi Williamie,
Pytasz o charakter zmian jakie zaszły tutaj odkąd wyprowadziłeś się tam, pod nowy adres.
Prostokąt obrazu, nasz najdoskonalszy wynalazek, stracił swój prymat.
Dotychczasowej, tysiącletniej rodzinie rysunków, rzeźb, malowideł urodziło się mrowie potomków zbudowanych inaczej, niepodobnych do rodziców, chociaż z prawego łoża.
To najciekawsza zmiana.
Oto przykład: wyobraź sobie, że jesteś w dużym, zaciemnionym pokoju (powiedzmy cztery razy większym i wyższym od knajpy obok domu Jamesa). Wiszą w nim, na różnej wysokości, cztery duże, białe kule. Dwie leżą na podłodze. Na każdej z kul widnieje oko. Wielkie, sferyczne, patrzące oko. Jego źrenica rośnie i maleje. Oko mruga. Technicznie obraz ten uzyskano czymś w rodzaju taumatropu. Dzisiaj nazywamy to filmem. Pokój kul/oczu zrobił nasz nowojorski kolega Tony Oursler w 1992 roku. Geniusz poetycki przyjmuje nowe formy choć ma nadal to samo wieczne oblicze. Techniki, technologie są zazwyczaj drugorzędne ale w rękach i wyobraźni Ourslera stały się wizją. (Kiedy mieszkałeś przy Fountain Court 3, Joseph N. Niepce eksperymentował ze światłoczułością uzyskiwaną sztucznie. Z pewnym sukcesem lecz bez wyobraźni. Mogłeś o tym nie słyszeć).
Bez wyobraźni…
Kiedy przez ostatnie dwa lata prowadziłem studia porządku, krążąc wokół faktów, wyglądów, opisowa wyraźnie widziałem nieobecność wyobraźni. W sensie inwencji nic tu nie pochodzi z mojej głowy. Zatem skąd?
W jakiejś mierze studia te są wynikiem kontemplacji porządku, który przedstawiłeś w swoim „Laokoonie”, porządku wywiedzionego z reinterpretacji ksiąg objawionych.
Nawiasem mówiąc, wiemy dobrze, iż nie wystarczy stanąć po stronie jakiejkolwiek religii aby na horyzoncie zarysował się nam Cień Boskiego Porządku.
Mocno Ściskam,
M.